CyprianPolak CyprianPolak
2723
BLOG

Kilka nieopatrzonych niezwykłości "katastrofy" smoleńskiej

CyprianPolak CyprianPolak Polityka Obserwuj notkę 17

 

O tym że nasza „katastrofa smoleńska” niezwykła i jedyna taka dowiedzieliśmy się już na samym początku.

 

Zapewniał nas o tym przecież nasz sejm w parlamentarnej uchwale, mówiły o tym inne kraje.

 

Wiedzieliśmy więc że niezwykła bo nigdy tylu ważnych ludzi w jednym samolocie....etc.

 

Jednak niezwykłość naszej „katastrofy” oprócz samej niezwykłości (przepraszam za tautologię) ma jeszcze dwie niezwykłe cechy jest; gradacyjna oraz rozwojowa.

 

Gradacyjność polega na tym że najwęższa część niezwykłości naszej katastrofy jest prezentowana przez ogół mediów i pochłaniana przez tę część społeczeństwa, która nie zadaje żadnych pytań.

 

Druga, nieco poszerzona część niezwykłości jest prezentowana przez PiS i Zespół Parlamentarny z przełożeniem na drugą, patriotyczną część społeczeństwa, która zadaje już nieco więcej pytań.

 

Trzecie już pełne spektrum wszystkich niezwykłości jest odnotowywane przez śledztwo obywatelskie. Oprócz odnotowywania pełnego spektrum niezwykłości w tym przed oficjalnym wylotem tupolewa różni się w istotny sposób tym że niezwykłości znajduje i analizuje nie tylko u wroga ( gabinet ciemniaków i ruscy), ale i u „swoich” (ocaleli ludzie prezydenta, także Jarosław Kaczyński, po części inne rodziny).

 

Rozwojowa dlatego że od początku, od 10 kwietnia do dziś pojawiają się ciągle nowe „dziwności”, które zapewniają nas o wyjątkowości katastrofy. Wszak niby w tym nic dziwnego bo skoro katastrofa niezwykła i jedyna taka w dziejach świata to i dziwnościom być nie może koniec. Nie może być koniec dziwnościom do samego końca badania „katastrofy”, kiedykolwiek by ten koniec nie miał nastąpić. (poza pogrubieniem czcionka winna być wszędzie jednakowej wielkości i jednakowego koloru C. P.)

 

Skoro to już sobie uporządkowaliśmy to przejdźmy do tych dziwności podkreślających niezwykłość katastrofy. (Oczywiście wspomnę ledwie o kilku, bo to materiał na grubą książkę).

 

Niezwykłość pierwsza katastrofy niezwykłej i jedynej takiej

Minister Sasin – główna osoba obozu prezydenckiego podtrzymująca pamięć o prezydencie Kaczyńskim, przewodzący Centrum im. Lecha Kaczyńskiego itd. pół roku po tragedii nie wie kto odprowadzał prezydenta na lotnisko, oraz kto widział wylot samolotu z pasażerami i czy było to utrwalone.

 

Sięgnijmy do źródła, posiedzeniaParlamentarnego Zespołu ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154M z 10.IV.2010 r. z dnia 22-09-2010 na które został zaproszony minister Sasin.

Poseł Zbigniew Kozak zadaje następujące pytania:

„Panie ministrze, ja mam trzy pytania.

Pierwsze, to jest, kto odprowadzał pana prezydenta na lotnisko?

Drugie, kto widział wylot samolotu z pasażerami, czy to jest jakoś utrwalone? No i trzecie, czy jakieś służby, nie wiem, SKW śledziły w ogóle lot tego samolotu? I kto odpowiadał za bezpieczeństwo tego lotu i czy są na to jakieś dokumenty? Dziękuję bardzo.”

 

 

Minister Jacek Sasin:             

Na wszystkie pytania uczciwie powinienem powiedzieć, nie wiem.

 

Zostawmy trzecie pytanie uznając że jest to pytanie do COP, specpułku, służb. Natomiast przez pół roku Jacek Sasin nie zainteresował się kto z kancelarii odprowadzał prezydenta?! Nie zainteresował się czy wylot samolotu z pasażerami został utrwalony? ! Nie chciał zobaczyć na ewentualnym filmie prezydenta i delegacji jak wsiada do samolotu? No i właśnie tutaj objawia się nam niezwykłość tej katastrofy jedynej takiej w dziejach świata. Ponieważ nie potrafię tego zrozumieć iż prezydencki minister przez pół roku nie wiedział, ale i nie zapytał będąc równocześnie pierwszą osobą z byłych współpracowników kancelarii podtrzymujących pamięć o prezydencie, mogę tylko wytłumaczyć to przez tautologię. Jest tak ponieważ katastrofa była niezwykła i wszystko co z nią związane musi podkreślać tylko niezwykłość.

 

Niezwykłość druga przy okazji zahaczenia o Parlamentarny Zespół Smoleński. Znikają materiały relacjonujące przesłuchania ze strony Zespołu Parlamentarnego! Były, ale już ich mniej. Zamiast coraz więcej, to coraz mniej. Jak Państwo widzą dziwności nie może zabraknąć i pojawiają się w najbardziej nieoczekiwanych momentach i miejscach (ale z drugiej strony dziwności są po to by zadziwiać, więc ich pojawianie się w zaskakujących miejscach i momentach jest czymś normalnym czyż nie?) lecz jak już się wyżej wszystko jest w porządku bo podkreśla tylko niezwykłość katastrofy.

 

 

Teraz dla przypomnienia dwie rzeczy już znane (to podaję przede wszystkim dla hipotetycznej osoby należącej do pierwszej grupy, która przypadkiem na ten post natrafi) : Skasowanie rejestracji wylotu tupolewa z Okęcia z taśmy podstawowej cyfrowego nośnika dublującego. „Zepsucie” się monitoringu na Okęciu.

 

Niezwykłość trzecia. Dwa telefony do dwóch osób o tej samej porze i inne przyległości.

 Jak wielu może pamięta Marta Kaczyńska zaraz po 10 kwietnia kwietnia powiedziała w świetle jupiterów iż ostatni raz z ojcem widziała się dwa dni przed katastrofą. Wypowiedź ta nie była komentowana ani rozwijana przez media. Odbierany powszechnie domyślny kontekst wypowiedzi był taki iż gdyby wiedziała co się stanie to spędziłaby z ojcem dzień i noc. Jednakże oprócz tego wynikało z wypowiedzi iż nie kontaktowała się z ojcem z tym czasie. To było dla każdego oczywiste. Tymczasem okazuje się pół roku później że rozmawiała o 8.20 i to dokładnie cztery minuty. W tym samym czasie prezydent Kaczyński rozmawia z bratem wedle jego relacji. (Chyba też cztery minuty). Może prezydent rozmawiał z córką i bratem równocześnie? No, wszystko może się zdarzyć w tak niezwykłej katastrofie tylko trzeba nam o tym było powiedzieć zaraz po „katastrofie” o tym telefonie do córki, czyli dwóch telefonach w tym samym czasie, bo był tylko wiadomy do brata. Ale mamy jeszcze trzeci telefon prezydenta choć już nie o tej samej porze (ale może coś przeoczyłem?), telefon prezydenta do szpitala. Pominę już kwestie w rozmowie z bratem iżby się wyspał (o 8.20) i „sypie się” wielokrotnie poruszane i wiele innych.

Skupię się na trzecim telefonie prezydenta, który ten miał wykonać przed rozmową z bratem o 8.20 wykonanym do szpitala? O której? Nie wiadomo. Czyż w celach wspomnieniowych społeczeństwo nie chciało i nie chce znać rozmówcy prezydenta ze szpitala. Czyż nie winien on udzielić wywiadu. Powiedzieć: „Ostatni poza bratem rozmawiałem z prezydentem”. No i zrelacjonować ostatnią wizytę prezydenta w szpitalu.  Wprawdzie skoro wizyta miała się odbyć między 22.30 a 23.00 w piątek (kłóci się to trochę z wieczornym bankietem w Pałacu Prezydenckim, prawda? No, ale może prezydent wyskoczył z niego na chwilę, a potem ledwie skoro dojechał do Pałacu to znów dzwonił – wedle relacji o 24 –tej – do brata by porozmawiać o zdrowiu mamy, widać bankiet był nieudany) to zakładamy że w szpitalu jest tylko lekarz dyżurny. Skądinąd to nienajlepsza pora na dopytanie się o zdrowie mamy u ordynatora czy lekarza prowadzącego. W każdym razie winien w wywiadzie opowiedzieć lekarz, który rozmawiał przez telefon i ten, który ostatni widział prezydenta Kaczyńskiego. Nie mówię już o bardzo „skromnym” w tym względzie personelu szpitala, no , ale skoro katastrofa była niezwykła przez swój rozmiar to wszystko się zgadza.

 

 

Niezwykłość czwarta którą prawie każdy Polak widział, ale nie zwrócił uwagi. Transmisja z Katynia po tym jak będący tam Polacy dowiedzieli się o katastrofie.

 

Ile było tam osób wedle tego co mówiło nam wrażenie. Jak to pokazywała telewizja. Na oko 50 do 100?

Pamiętamy że podkreślano w przekazie telewizyjnym, innych medialnych, że większość krzesełek była pusta. Wydaje się to logiczne, skoro zginęła Delegacja - osiemdziesiąt osób (oprócz załogi, borowców, stewardess) to osiemdziesiąt miało zając te miejsca. Więc pamiętamy większość krzesełek była pusta.

 

Ale zapomnieliśmy o transporcie kolejowym. Dwa pociągi, każdy po 250 osób. Razem 500 osób. Skoro większość miejsc podczas mszy była pusta... Czyżby Delegacja z pociągu (czy jej znaczna część) miała stać? Czyżby dla nich nie miało być krzesełek? A może siedzieli na trawie pod lasem?

Albo może przyjechali by nie wziąć udziału w uroczystości. No bo skoro 500 osób przyjechało pociągiem, a prawie 100 osób zabrakło by wypełnić miejsca to zdecydowanie większość krzesełek winna być zajęta. Zajęta w pięciu szóstych, a nawet więcej bo byli także ludzie z kancelarii prezydenta, inni.

 

No to jakim sposobem większość krzesełek była pusta?

 

Nie będziemy się jednak temu dziwić, bo jak wiemy podkreśla to i upewnia nas w niezwykłości katastrofy, która przecież taka jedyna więc wszystko i tu jest w porządku.

 

Jeszcze raz obraz z Katynia. Przekaz słowny przekazem, a obraz obrazem. Rzeczywiście na przekazywanym obrazie było niewielu ludzi i niewiele krzesełek czy to zajętych, czy to wolnych. Na pewno nie ponad 600. Tyle liczyć miały obie delegacje plus osoby na miejscu.

 

Dlaczego telewizja filmowała to tak jakby była tam góra setka ludzi a nie ponad 500?

 

...............................................

 

No to biedny nasz pan Sasin. Wydawało się nam że miał na głowie około 100 krzesełek. (choć jak zauważyli blogerzy dla Delegacji z samolotu było ich około czterdzieści). A miał ich aż ponad 500!! Pracowity więc był bardziej niż nam się wydaje. Ręce precz od Sasina! Da sobie w sejmie radę. Tam krzesełek też dużo. Martwiliśmy się że może sobie nie da rady, bo w Katyniu to te krzesełka tylko dla Delegacji z samolotu miał na głowie (plus nagłośnienie) a okazało się że krzesełek ponad pięć razy tyle. No chyba że nie było ponad pięć razy tyle, a wiekowe osoby z pociągu albo okazując tężyznę dawnych Polaków ochoczo stały kilka godzin, albo też karnie przyniosły ze sobą składane krzesełka wędkarskie, jak na pielgrzymkę. Czuj duch!.

Damy radę,panie pułkowniku! Scenariusz filmu o Powstaniu Warszawskim Publikatornia.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka